Sofia siedziała w łazience z telefonem w dłoni…

Sofia siedziała w łazience z telefonem w dłoni. Łzy spływały jej po policzkach, ale starała się oddychać głęboko i nie wybuchnąć płaczem. Spojrzała w lustro — jej twarz była zmęczona, oczy przekrwione. „Jak długo jeszcze?”, pomyślała. Cztery lata żyła pomiędzy miłością do Alexa a upokorzeniem ze strony jego matki. Wiedziała, że coś musi się zmienić.

Tamtej nocy długo nie mogła zasnąć. Słyszała spokojny oddech Alexa, który spał obok niej, jakby nic się nie stało. Czuła, że jeśli nie zawalczy o siebie teraz, już nigdy nie znajdzie odwagi. Następnego ranka podjęła decyzję.

Kilka dni później, w sobotę, Margaret przyszła znowu. Nie zadzwoniła, nie zapukała — po prostu otworzyła drzwi własnym kluczem, który wciąż trzymała od czasu, gdy przez krótki okres mieszkała z nimi po ślubie. Sofia zesztywniała, gdy tylko usłyszała dźwięk przekręcanego zamka.

— Dzień dobry, dzieci! — zawołała teściowa, wchodząc z siatką pełną zakupów. — Pomyślałam, że dziś ugotuję wam coś porządnego, żebyście wreszcie zjedli coś smacznego.

Sofia, która właśnie nakładała jajka na talerze, wzięła głęboki oddech.

— Margaret, dziękuję, ale nie trzeba. Wszystko już przygotowałam.

— To ma być śniadanie? — prychnęła kobieta, zerkając na stół. — Dwa jajka i trochę tostów? Alex, ty naprawdę tym się żywisz? Zawsze mówiłam, że potrzebujesz prawdziwej kobiety w kuchni.

Sofia poczuła, jak policzki oblewają jej się gorącym rumieńcem.

— Alex sam wie, co mu smakuje — odpowiedziała spokojnie.

— Jak ty się do mnie odzywasz? — Margaret uniosła brwi. — Uczyłam cię, że kobieta powinna dbać o męża, a nie pozwalać mu na byle co!

Alex odłożył telefon i westchnął. — Mamo, proszę cię, zostaw to.

— Zostawić? a tylko próbuję pomóc! Ale jeśli tobie wszystko jedno, to niech robi, co chce!

Sofia oparła dłonie o stół i spojrzała prosto w oczy teściowej.

— Margaret, musimy porozmawiać. Poważnie.

— O czym niby? — zapytała z przekąsem. — O tym, że nie potrafisz ugotować porządnej zupy?

— Nie. O szacunku. O granicach. I o mnie.

W kuchni zapadła cisza. Alex podniósł wzrok, zaskoczony tonem głosu żony. Margaret zmarszczyła czoło, jakby nie wierzyła, że to słyszy.

— Zawsze cię szanowałam, — zaczęła Sofia spokojnie. — Wpuściłam cię do naszego domu, słuchałam cię, nawet gdy bolały mnie twoje słowa. Milczałam, żeby nie psuć twojej relacji z synem. Ale dziś już nie będę milczeć.

Margaret parsknęła nerwowym śmiechem. — Och, nie przesadzaj. Ja tylko czasem żartuję.

— Nie, nie żartujesz, — przerwała Sofia. — Od czterech lat każda twoja wizyta kończy się krytyką. Mówisz, że nic nie potrafię, że nie jestem dość dobra dla twojego syna. A ja mam dość. Jestem człowiekiem, nie służącą.

Alex wstał, próbując załagodzić sytuację. — Sof, spokojnie…

— Nie, Alex, niech mówi, — ucięła Margaret chłodno. — Jestem ciekawa, jak daleko to zajdzie.

Sofia wzięła głęboki oddech. — Jesteś matką mojego męża i zawsze będę cię szanować. Ale ten dom należy do nas. Nie masz prawa wchodzić bez zapowiedzi, wydawać polecenia ani mnie poniżać. Jeśli chcesz przyjść, zadzwoń. Jeśli chcesz pomóc

— chętnie przyjmę. Ale jeśli chcesz tylko mnie krytykować, drzwi są tam.

Margaret pobladła. Po raz pierwszy od dawna zabrakło jej słów.

— To jest twój ton wobec mnie? Przy moim synu?

— Tak, przy nim. Bo on milczy, a ja już nie mogę.

Alex przecierał twarz dłonią, zażenowany. — Mamo, Sofia ma rację. Przesadzasz czasem…

— Ja? — głos Margaret podniósł się. — Ja, która cię wychowałam sama, która wszystko ci dała? A teraz jakaś obca kobieta nastawia cię przeciwko mnie?

— Nikt mnie nie nastawia, — powiedział Alex zmęczonym głosem. — Po prostu chcę mieć spokój.

Margaret przez chwilę stała w milczeniu, zaciśnięte usta drżały lekko. W końcu chwyciła torebkę.

— Dobrze. Skoro tak, nie będę wam przeszkadzać. Zobaczymy, jak długo bezemnie dacie radę.

Trzasnęły drzwi. W kuchni zapadła cisza, tak głęboka, że słychać było tylko tykanie zegara. Sofia usiadła powoli. Poczuła, że nogi jej drżą, ale w sercu panował spokój, jakiego dawno nie znała.

Alex podszedł do niej. — Byłaś ostra. Ale… miałaś rację.

Sofia spojrzała na niego. — To ty powinieneś był to powiedzieć, nie ja. Ja już nie miałam siły.

Alex spuścił głowę. — Wiem. Bałem się wybierać między wami. Ale dziś zobaczyłem, jak bardzo cię to boli. Przepraszam, że nie zareagowałem wcześniej.

— Nie chcę przeprosin, tylko wsparcia, — powiedziała cicho. — Chcę, żebyś stanął po naszej stronie, po stronie nas dwojga.

— Obiecuję, — odpowiedział.

W następnych dniach Margaret się nie odzywała. Alex wysłał jej krótką wiadomość: „Kocham cię, mamo, ale proszę, szanuj moją rodzinę.” Nie odpisała.

Dom wypełniła cisza, ale tym razem była to dobra cisza — spokojna, ciepła. Sofia znów zaczęła śpiewać pod nosem, gotując obiad. Alex patrzył na nią inaczej, jakby po raz pierwszy naprawdę ją widział.

Po dwóch tygodniach telefon zadzwonił.

— Sofia, chciałabym przyjść i zobaczyć Alexa. Mogę? — głos Margaret był cichy, prawie niepewny.

Sofia milczała przez chwilę. — Możesz, Margaret. Ale proszę, szanujmy się nawzajem.

— Dobrze, — powiedziała kobieta łagodnie. — Może rzeczywiście przesadziłam.

Kiedy Sofia odłożyła telefon, poczuła dziwne uczucie — nie triumf, lecz ulgę. Wiedziała, że Margaret się nie zmieni całkowicie, ale zrozumiała jedno: odtąd nie będzie już gościem we własnym domu.

Wieczorem, gdy Alex wrócił z pracy, usiedli razem przy kolacji.

— Myślę, że dziś zaczynamy nowy rozdział — powiedział. Sofia uśmiechnęła się lekko. — Może pierwszy, w którym naprawdę jesteśmy razem.

Za oknem padał deszcz, cicho, spokojnie. A w środku domu było ciepło, bez napięcia, bez lęku. Sofia spojrzała na Alexa i wiedziała, że po raz pierwszy od czterech lat oddycha naprawdę swoim życiem.

Комментарии

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *

HTML Snippets Powered By : XYZScripts.com